- Pa
słońce.
Zakończyłam połączenie, wciskając czerwoną
słuchawkę. Przyjrzałam się uważnie swojej komórce. Uderzenie najmocniej poczuła
klapka, która uparcie nie chciała się domknąć. Wrzuciłam telefon do torebki i
spojrzałam na zegarek. Było już późno, a na dworze robiło się ciemno. Przez
niecałą godzinę zdawałam relację Zuzi z dzisiejszego dnia, które było dla mnie
istnym piekłem. Podniosłam się ze zniszczonej ławki i pomału kierowałam kroki w
stronę swojego mieszkania. Olałam Wiktora i nie poczekałam na nich, miałam ich
za przeproszeniem w dupie. Dzwonił do mnie kilka razy, ale nie miałam
najmniejszej ochoty z nim gadać, a potem znowu widzieć się z jego paniusią.
Dziewczyna po prostu działała mi na nerwy i nic na to nie mogłam poradzić.
Szłam
wkurzona chodnikiem, myśląc o tej całej sytuacji. Z tych całych nerwów nie
poczułam nawet jak zaczął kropić deszcz. Zanim się zorientowałam zaczęło
dosłownie lać. Wyśmienicie. Przyśpieszyłam kroku, klnąc siarczyście. Do domu
jeszcze jakieś dwadzieścia minut, a ja już byłam przemoknięta. Jednym zwinnym
ruchem, otworzyłam drzwi i weszłam do jakiegoś lokalu. Szybko zorientowałam
się, że jest to jakiś klub bądź dyskoteka. Pewnym krokiem skierowałam się do
baru. Usiadłam na jednym z niewygodnych, wysokich, kręcących się krzeseł, od
których zawsze bolał mnie tyłek. Zamówiłam piwo i zaczęłam rytmicznie stukać
paznokciami o blat.
- Ja
cię skądś znam.
Usłyszałam
nad swoim uchem znajomy mi już głos. Podskoczyłam ze strachu, chwiejąc się na
tym kurewskim krześle. Najprawdopodobniej, gdyby nie refleks Amerykanina
wywinęłabym zjawiskowego orła. Widząc jego skoncentrowany wyraz twarzy, który
najwyraźniej starał sobie przypomnieć moją buźkę, wyciągnęłam z lekka
uszkodzonego Samsunga i położyłam na blacie. Po chwili pacnął się z otwartej
ręki w czoło, robiąc typowego facepalma.
-
Ale z ciebie niezdara.
Pokiwał
z politowaniem głową i zaczął się śmiać. Ze mnie oczywiście. Jego atak śmiechu
trwał dziesięć minut. Nic tylko się załamać. W tym wypadku postanowiłam użyć
ciężkiej artylerii – mojego spojrzenia. Nie tylko potrafiło zabijać, ale i
strzelać laserami. Czad, co nie?
-
Skończyłeś ? - zapytałam, a barman postawił przede mną kufel.
Chyba
faktycznie skończył. Jego mina spoważniała i zapadła cisza. Wziął głęboki wdech
na uspokojenie i po chwili zapytał:
- Czemu
jesteś taka mokra, złośnico?
Przymknęłam
oczy na kila sekund i przywaliłam czołem o blat.
-
Wyszłam spod prysznica, kurwa. – burknęłam, biorąc łyk piwa. – Pierońsko pada
na dworze jakbyś nie zauważył.
Po
chwili dotarło do mnie, że moje włosy jak zwykle pod wpływem wody zaczęły się
kręcić jak oszalałe i pewnie wyglądają jak jedna wielka sterta siana. Schowałam
twarz w dłoniach, marząc o teleportacji.
-
Paul.
Podniosłam
wzrok i ze zdziwieniem spojrzałam na wyciągniętą dłoń Lotmana, który szeroko
uśmiechał się w moją stronę. Moja mała dłoń wręcz utonęła w jego uścisku.
- Lidia
to bardzo ładne imię. – stwierdził i uśmiechnął się uroczo.
-
Nienawidzę go. – zrobiłam kwaśną minę.
Od
dzieciństwa miałam wrażenie, że rodzice pokarali mnie imieniem prababki za mój
okropny charakterek.
- A
to dlaczego ?
Znów
ten uśmiech. Wywróciłam oczami, słysząc pytanie przyjmującego. Nie wiem
dlaczego, ale jego optymizm mnie dobijał.
- Po
prostu go nie lubię i już. – wzruszyłam ramionami.
-
Zbyt szybko się do niego uprzedziłaś, jest bardzo oryginalne.
-
Skoro tak uważasz. – mruknęłam. – W każdym bądź razie dzięki.
Ucięłam
szybko dyskusję na temat „piękności” mojego imienia. Po chwili spojrzałam przez
ramię Paula i dostrzegłam pozostałych Resoviaków. Nie sposób było ich zauważyć,
głośno bawili się przy stole do bilarda w towarzystwie napoi alkoholowych.
-
Opijacie zwycięstwo? Nieźle się zabawiacie. – zachichotałam.
- No
wiesz, każda okazja jest dobra. – odpowiedział z cwaniackim uśmieszkiem. – A ty
co świętujesz ?
-
Najcudowniejszy dzień ever. – odparłam z ironią. – Zgaduj dalej.
-
Relaks po ciężkim dniu ?
Fakt,
ciężki to on był, cholernie. Ale postanowiłam zrobić Lotmana w bambuko.
-
Pudło. Czekam na klienta. – powiedziałam z powagą. Jego mina była bezcenna.
Zrekompensowała mi wszystkie trudy dzisiejszego dnia. Zaśmiałam się cicho, widząc
jak pobladł ze zdziwienia i rozchylił usta.
-
Żartuję przecież. – uśmiechnęłam się.
Odetchnął
z ulgą i wybuchnął śmiechem. Po chwili stwierdził, że pewnie mam z niego niezły
ubaw. Co za spostrzegawczość.
-
Nie wyglądasz na taką…- mruknął.
Momentalnie
na myśl przyszła mi Lasencja. Uśmiechnęłam się pod nosem. Paul przyglądał mi
się zdezorientowany, kiedy ktoś wykrzyczał jego nazwisko.
- Idź
świętować. – zachęciłam go.
Tak
naprawdę byłam bardzo zmęczona i najchętniej poszłabym do domu.
-
Możemy świętować razem.
Ta
perspektywa nie napawała mnie optymizmem. Widząc jego tajemniczy uśmiech i
błysk w oku domyśliłam się do czego zmierza.
- O nie….
– jęknęłam.
Po
chwili poczułam na sobie spojrzenia kilkunastu par oczu. Najchętniej zapadłabym
się pod ziemię. Wyrwałam rękę z uścisku Lotmana i spojrzałam na niego z
wściekłością. Uśmiech nie schodził mu z twarzy i to mnie doprowadzało do
szaleństwa.
-
Cicho do cholery !
Po
tym okrzyku Amerykanina wszystkie głosy ucichły. Zapanowała taka cisza, że
byłam w stanie usłyszeć dudniący deszcz na zewnątrz.
-
Dziękuję. To jest Lidka. –powiedział i wyszczerzył się w moją stronę. Popukałam
się w czoło, spoglądając na niego, co wywołało salwę śmiechu u pozostałych.
-
Hej wszystkim. – odparłam nieśmiało.
Po
chwili usłyszałam głośne, chóralne "cześć" .
Wykrzywiłam usta w coś co miało przypominać uśmiech.
- Miło
cię poznać Lidzia! – odparł wesoło Igła i przyciągnął mnie do siebie ramieniem
– Piter polej. – kiwnął na środkowego.
-
Najlepiej poznaje się przy wódce. – odparł z radością libero.
Niby
miałam nie pić, ale wszystkie postanowienia szlag trafił. Najpierw jeden
kieliszek, potem drugi, trzeci, … siódmy. A potem urwał się film. Brawo
Dąbrowska____________
Mamy dwójeczkę ! Tak naprawdę nie spodziewałam się tylu komentarzy, dlatego chcę wszystkim podziękować za każde napisane słowo pod tamtym rozdziałem. Podoba mi się tu, cholernie. Tak wciągnęłam się w to pisanie i czytanie blogów, że za każdym razem tracę poczucie czasu. Mam z tego frajdę i to nic, że kartkówka z chemii poszła się pieprzyć.
Słoneczko moje nareszcie jesteś ! Tęskniłam...
pierwsza hahahaha! cudowny Paul, cudowna Lidzia, czego chcieć więcej?
OdpowiedzUsuńHumor Lidki jest zupełnie w moim typie, jakbym o sobie czytała :D
OdpowiedzUsuńPaul :D haha :P nie ma, jak nie zauważyć, że pada xD Lidka - fajne imię :D nie ma, jak zmoknąć i wpaść do klubu, gdzie jest Paul xD
OdpowiedzUsuńCzyli Lidka ma takie samo zdanie co do swojego imienia jak ja, masakra. Haha. Ja nie mogłam ze śmiechu z tej akcji w klubie. Ale i tak najbardziej boli mnie fakt, że rozdziały są dość krótkie i czuje niedosyt. Pozdrawiam i czekam na nowość, mam nadzieję że pojawi się już niedługo. !
OdpowiedzUsuńPaul i Lidzia zajebista sytuacja ; ). Podoba mi się pierońsko. Zbyt szybko się skończyło, bo ja się wciągnęłam a tu koniec - nie fajnie, czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam :).
OdpowiedzUsuńbędą z tego dzieci!! picie z Resoviakami?? jestem ZA!! i solidaryzuję się z Lidką w kwestii wpływu deszczu na stan włosów :D pozdrawiam i do następnego!!
OdpowiedzUsuńLidia, mi się podoba to imię.. : )
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.
Czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam. : )
Ja nie wiem co ona chce od swojego imienia. Lidia, to bardzo ładne i oryginalne imię ;)
OdpowiedzUsuńNo cóż miała nie udany dzień w sumie, ale jego zakończenie... chyba na takie nawet nie liczyła. I jak najbardziej powinna być zadowolona, chociaż pić z siatkarzami, to równa się z potwornym kacem następnego dnia ;)
No, no... Dobre początki znajomości ;D Ciekawe jak to się dalej potoczy.
OdpowiedzUsuńPaul... Gratuluję Ci spostrzegawczości! :D Pada? To co, kto by zwracał uwagę na taki drobny szczególik ;p
asdfghjkl, Paul! Jestem Twoja! :D
OdpowiedzUsuńPowiadamiasz może przez GG? Gdyby coś, mój numer: 25880484
[siatkarska-opowiesc.blogspot.com]
Hahaha, Ramona, jeeny co za imię w ogóle. Chociaż w sumie to pewnie adekwatne do jej wyglądu i ilorazu inteligencji ;) Resoviaaacy są baardzo mili, szczególnie pewien amerykanin ;> zobaczymy co z tego wyniknie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Lidia to nie takie złe imię... A po tej imprezie na pewno będzie mieć dużego kaca. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;)
Lidka to ja! Przysięgam, że jesteśmy identyczne :D Normalnie moja zaginiona siostra bliźniaczka. Paul jest taki zabawny, ciekawe w co jeszcze wciągnie bohaterkę. Świętowanie zwycięstwa przez rzeszowskich siatkarzy wydaje się bardzo intrygujące c:
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Chiyeke / nieprzewidywalni.blogspot.com
Hahaha..Lidka, zadziorna i charakterna kobieta z niej :D Z niecierpliwością czekam na rozwój wydarzeń :) i zapraszam do mnie http://jestespanemswojegolosu.blogspot.com :D
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy z niecierpliwością :) Przyznać muszę, że Lotmana się nie spodziewałam :) Zadziorne dziewczyny są hot hot hot, dlatego Lidia ma u mnie wielkiego plusa :)
OdpowiedzUsuńnie wiem czemu, ale zawsze jak jest mowa o przyjmującym Amerykaninie, to mam w głowie Andersona. Fajnie, że jest Paul i coś nowego :D I uwielbiam twoje poczucie humoru! Jest bardzo ironiczne, ale ja uwielbiam takie żarty :D
OdpowiedzUsuń+ chciałabym Cię poinformować, że na un-poco-de-amor.blogspot.com pojawił się nowy rozdział :)
Jest Paul i jest Lidka ;D Jest cudownie ! :D
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy z niecierpliwością ;)
Pozdrawiam;*
http://nieuchwytna-perwersja.blogspot.com/